POWRÓT/WSTECZ
Będzie mniej unijnych pieniędzy dla Pomorza

Fot. Renata Dąbrowska

 

Rozmowa z marszałkiem województwa pomorskiego Mieczysławem Strukiem

„Potrzebujemy co najmniej 700 mln euro więcej, niż proponuje rząd. Niższe wsparcie oznacza wyhamowanie tempa rozwoju i redukcję inicjatyw samorządowych. Pomniejszenie o 40 proc. środków dla Pomorza dotknie wszystkich, ale zwłaszcza najuboższych mieszkańców w małych wiejskich gminach. Tam, gdzie pieniędzy w lokalnym budżecie jest najmniej” – mówi Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego. 

Przygotowywana przez rząd Umowa Partnerstwa Polski z Unią Europejską zakłada, że do regionu pomorskiego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego trafi 1 129 mln euro, czyli o prawie 40 proc. mniej niż w poprzedniej perspektywie. Czy wiemy dlaczego tak się stało?
Przede wszystkim dlatego, że Umowa Partnerstwa na lata 2021–2027 jest najgorszą wynegocjowaną polską umową z UE od czasu, kiedy nasz kraj jest we Wspólnocie. Zasada unijnego budżetu zakładała, że w zbliżającym się okresie programowania żaden kraj nie mógł stracić więcej niż 24 proc. Jesteśmy jednak blisko tej granicy, bo straciliśmy 23 proc. Ale to że w sumie pieniędzy jest mniej, to nie wszystko. Bo istotny jest jeszcze podział tych środków na 16 województw. Podział, który w naszej ocenie nie jest transparentny i odbywa się na podstawie niejasnych kryteriów. Do tej pory, w każdej perspektywie, prowadzony był partnerski dialog z województwami na temat zasad podziału środków na programy regionalne. To pierwszy raz w historii, kiedy zasady podziału nie są transparentne. Zastanawiająca jest też tak duża rezerwa środków (25 proc. ogólnego budżetu dla regionów).

Ile zatem stracimy? 
W porównaniu z poprzednią perspektywą do naszego regionu trafi aż o 736 mln euro mniej. W przeliczeniu na mieszkańca otrzymamy 482 euro, podczas gdy w latach 2014–2020 kwota ta wynosiła 812 euro. Mniej od Pomorza per capita otrzymają tylko w województwie mazowieckim, w którym mieszkańcy mogą liczyć na 412 euro, i dolnośląskim – 416 euro. Znacznie większe fundusze zostaną przekierowane do województw lubelskiego, świętokrzyskiego, warmińsko-mazurskiego, podlaskiego oraz podkarpackiego (ponad 1000 euro per capita). Największą ogólną kwotę otrzyma Śląsk.

Dlaczego właśnie tam? 
Od wiceminister Małgorzaty Jarosińskiej-Jedynak z Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej usłyszeliśmy kuriozalne wyjaśnienie: „Polityka spójności służy wyrównywaniu różnic rozwojowych. Czyli pomoc idzie tam, gdzie słabo sobie radzą. To samo dotyczy podziału wsparcia dla regionów. Te regiony, które odnotowały wzrost PKB, będą dostawały mniejsze wsparcie”. Innymi słowy mniejsze pieniądze to efekt naszej gospodarności i tego, że dobrze sobie radziliśmy w poprzednich latach. Dotychczas chwalono nas za efektywność w wykorzystaniu funduszy unijnych, teraz okazuje się, że lepiej wyszlibyśmy, gdybyśmy sobie nie radzili. Co ciekawe, zdecydowana większość środków ma trafić do województw gdzie rządzi Prawo i Sprawiedliwość. Wiceminister przyznała więc niechcący, że to jej partyjni koledzy słabo sobie radzą. Tylko trudno z tego czerpać satysfakcję. Zwłaszcza, że nasz region potraktowano szczególnie surowo. 

Skąd taki wniosek?
Proszę zauważyć: ogółem dla wszystkich 16 województw ma być w nowej perspektywie mniej o 2,858 mld euro, tymczasem nasz spadek to 736 mln euro, to ponad 25 proc. tej kwoty. Na pozostałe regiony przypada więc 75 proc. – średnio 5 proc. na region.

Podobno istotne jest też, że na Pomorzu nie zamykamy kopalń…
Faktycznie takie stwierdzenie padło z ust pani wiceminister, kiedy pytaliśmy o możliwość korzystania z innych mechanizmów rekompensujących, tak jak robią to niektóre województwa. Niestety, nasz region nie może też liczyć na żadne mechanizmy rekompensujące spadek kwoty na program regionalny. Nie jesteśmy objęci ani wsparciem Programu Polska Wschodnia, ani Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. 

A więc może rzeczywiście jesteśmy w dobrej sytuacji i damy sobie radę?
Absolutnie nie. Mniejsze wsparcie oznacza wyhamowanie tempa rozwoju i redukcję inicjatyw samorządowych. Jak słusznie zauważył podczas konsultacji Błażej Konkol, wójt gminy Trąbki Wielkie, pomniejszenie o 40 proc. środków dla Pomorza dotknie wszystkich, ale zwłaszcza najuboższych mieszkańców w małych wiejskich gminach. Tam, gdzie pieniędzy w lokalnym budżecie jest najmniej. Mieszkańcy naszego regionu dobrze wiedzą, że pieniądze unijne przekładają się na ich realną rzeczywistość, poprawiają jakość życia. Mogę śmiało stwierdzić, że nie ma praktycznie miasteczka czy wsi na Pomorzu, w której nie zrealizowano dzięki unijnemu wsparciu jakiejś choćby drobnej, ale potrzebnej inwestycji. Teraz takich inwestycji będzie zdecydowanie mniej. A czasem – wcale.

Czy można temu jeszcze zaradzić?
Wciąż mam nadzieję, że tak. Że organizowane przez ministerstwo konsultacje faktycznie są konsultacjami i nasze uwagi zostaną uwzględnione. Choć wiceminister Jarosińska-Jedynak stoi na stanowisku, że utrzymanie poziomu dofinansowania z poprzedniej perspektywy jest nierealne. Pamiętajmy jednak, że rząd w projekcie Umowy Partnerstwa odłożył do dodatkowego podziału 7 mld euro (25 proc. ogólnego budżetu dla regionów). Te środki nie są od początku przypisane do konkretnych województw i mają być negocjowane w ramach 16 regionalnych programów operacyjnych. Niestety – tu też nie znamy żadnych zasad negocjacji oraz kryteriów, jakimi będzie się kierować strona rządowa. Zachodzi więc obawa, że i te pieniądze rząd rozdysponuje „po uważaniu”, bez oparcia w procedurach Unii Europejskiej. 

Czyżby kolejny przykład centralizacja państwa?
Obawiam się, że tak. W nowej perspektywie unijnej polski rząd nie zdecydował się niestety na kontynuowanie zasady partnerstwa i subsydiarności w zarządzaniu środkami unijnymi. 60 proc. środków będzie dysponowane centralnie. Żeby jeszcze było to robione z głową, ale przypomnę: w bieżącej perspektywie Polska nie potrafiła wykorzystać środków centralnych. Natomiast środki regionalne zostały przez samorządy wykorzystane niemal w całości. Czemu więc nie zaufać lokalnym samorządom, które wiedzą dokładnie, czego potrzebują ich społeczności? I nie mówię tu jedynie o twardych inwestycjach. Równie ważne są projekty miękkie, czyli Europejski Fundusz Społeczny. To lokalne samorządy czy organizacje pozarządowe wiedzą, jakiego wsparcia potrzeba na ich terenie. Więc pieniądze powinny być blisko odbiorców, a nie w „centrali” w Warszawie. Z centralizacją wiąże się też osłabienie mechanizmu Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych, a to mechanizm, który do tej pory świetnie się sprawdzał. Dość wspomnieć, że udało nam się z jego pomocą wybudować prawie 30 węzłów integracyjnych w całym województwie – nie tylko w dużych miastach, ale też mniejszych miejscowościach.

Panie marszałku, a o co chodziło z „niesubordynacją” Pomorza?
Przedstawiciele ministerstwa mieli nam za złe, że zaprosiliśmy do udziału w konsultacjach samorządowców z całego regionu – prezydentów, burmistrzów i wójtów. Wcześniejsze spotkania z innymi województwami odbywały się bowiem z udziałem ledwie kilku urzędników. Pani minister stwierdziła, że poszerzając grono uczestników wideokonferencji i umożliwiając im zabranie głosu, władze województwa złamały konwencję konsultacji i wykazały się niesubordynacją. No cóż, nie wiem, jak rząd PiS rozumie słowo „konsultacje”, ale my na Pomorzu mamy w zwyczaju o ważnych sprawach dyskutować w szerokim gronie.

Pierwsze spotkanie z ministerstwem już za nami. Co dalej? 
Po zakończeniu konsultacji w całej Polsce ministerstwo przedstawi nową wersję Umowy Partnerstwa (z ewentualnym uwzględnieniem uwag zgłoszonych przez samorządy). Mam nadzieję, że ta nowa wersja będzie dla nas korzystniejsza. Cały czas o to zabiegamy: uchwałę wzywającą ministra finansów, funduszy i polityki regionalnej do transparentnej i partnerskiej debaty dotyczącej podziału środków unijnych w ramach Umowy Partnerstwa podjęli Radni Województwa Pomorskiego na lutowej sesji sejmiku. Ubolewam, że radni PiS głosowali przeciw tej uchwale. Kilkudziesięciu samorządowców spotkało się też w Urzędzie Marszałkowskim z posłami i senatorami Pomorza, by zaapelować o współpracę w sprawie nowej umowy partnerstwa między Polską a Unią Europejską. Warto podkreślić, że wszyscy parlamentarzyści obecni na spotkaniu zadeklarowali zgodnie walkę o fundusze dla Pomorza. A byli to nie tylko posłowie i senatorowie Koalicji Obywatelskiej, ale również Marek Rutka – poseł Lewicy, Magdalena Sroka – posłanka Porozumienia, Tadeusz Cymański – poseł Solidarnej Polski, i Michał Urbaniak – poseł Konfederacji. Na spotkaniu zabrakło niestety parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości, widocznie mieli inne, ważniejsze sprawy. Tuż po spotkaniu uruchomiliśmy też specjalną petycję on-line w tej sprawie, którą może podpisać każdy mieszkaniec. Petycja dostępna jest pod adresem pomorskie.eu/petycja. 

 

 

POWRÓT/WSTECZ