POWRÓT/WSTECZ
Beksińscy

 

 

Szedłem na seans pełen obaw, wiedząc z doświadczenia, że jakże często ochy i achy oraz szum wokół filmu niewiele mają wspólnego z ekranową rzeczywistością. Wychodziłem z kina zdumiony dojrzałością tego filmu, trafną obserwacją relacji pomiędzy zaledwie trzema aktorami, duszną atmosferą klaustrofobii, która odkrywczo podkreśla ich charakter. Dlatego słowo „recenzja”, zakładające pewien procent krytyki, nie ma w przypadku filmu o Beksińskich żadnego zastosowania. Można jedynie oklaskiwać to wyjątkowe dzieło.

 

Twórczość malarska Beksińskiego jest w tej nieco makabrycznej opowieści zaledwie tłem. Wyróżnia się tu również rewelacyjna Aleksandra Konieczna grająca żonę i matkę, która sprowadzona jest do roli służącej – pomiata się nią i nie szczędzi koszmarnych doświadczeń.

 

Tu musimy odejść na chwilę od filmu i przypomnieć równie wybitną książkę biograficzną Magdaleny Grzebałkowskiej: Beksińscy. Portret podwójny. Książkę, do której nie sięgnął debiutujący autor scenariusza filmu Robert Bolesto, a jednak jest coś, co łączy film z książką. To dbałość o fakty. W przypadku Grzebałkowskiej widać zaiste tytaniczną pracę nad tekstem i mnóstwo wysiłku włożonego w przywołania najdrobniejszych szczegółów z życia Beksińskich. Rewelacyjna reżyseria Ostatniej rodziny sprawia, że poprzez twórcze przetworzenie faktów film niejako opowiada się sam. Prywatne życie Beksińskich tworzy zaiste piekielną maszynerię. O ile malarza nazwać możemy skrajnie zdziwaczałym ekscentrykiem, o tyle syn Tomek (znów świetna rola Pawła Ogrodnika) dotknięty jest ewidentnie chorobą psychiczną.

 

Mamy tu więc miksturę złożoną z postaci tworzących truciznę śmiertelną, dosłownie i w przenośni. Siłą filmowej opowieści jest pozór normalności. Tu niemal wszyscy na wszystko się zgadzają, traktując skrajne odstępstwo od normy jak coś zwyczajnego i normalnego.

 

Kolejny atut filmu: ten ewidentny dramat rozgrywa się wyłącznie w ciasnych wnętrzach bloków z wielkiej płyty. Stopniowanie dramaturgiczne w takim otoczeniu jest wyjątkowo trudne, osiągnięcie reżyserskiej doskonałości w zasadzie niemożliwe. A jednak Matuszyński udowodnił, że realne.

 

Wreszcie gra aktorów: oszczędna, ale nie da się jej niczego - jak i całemu filmowi - zarzucić. Film został obsypany nagrodami w Gdyni za role pierwszoplanowe. I tu stop. Andrzej Seweryn stworzył w filmie rolę wybitną. Po knotach w rodzaju Sępa nareszcie pokazał pełnię aktorskich możliwości. Naprędce przywołując z pamięci jego role filmowe, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest to kreacja równie dojrzała jak w Ziemi obiecanej Andrzeja Wajdy, jedynym filmie tego reżysera, który naprawdę cenię za kunszt, a nade wszystko za stworzenie arcydzieła na bazie okropnej, grafomańskiej powieści Reymonta, filmie, który zasłużył na najwyższe laury. Aleksandra Konieczna to wielkie odkrycie filmowe. Wszelkie nagrody, i te w Gdyni, i ta w Locarno, w pełni zasłużone.

 

I teraz boję się, tak jak niestety dręczyły mnie obawy po (dyskusyjnym) Rewersie. Oby film Matuszyńskiego nie był jednorazowym błyskiem, fuksem, jak u skoczka narciarskiego Fortuny. Będę z niepokojem śledził dalszy ciąg tej filmowej kariery, rozpoczętej tak obiecująco. Z lękiem, ale i nadzieją.

 

Koniecznie idźcie do kin! Naprawdę warto!

Ekipa Filmowa Ostatnia Rodzina 14

 

Michał Pruski

POWRÓT/WSTECZ