Powiało na biało?

Alina Kietrys
Alina Kietrys
Dziennikarka, publicystka, nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Gdańskim

J est czy go nie ma? Śnieg to od kilku lat świąteczna loteria, ku radości niektórych dorosłych, a utrapieniu spragnionych sanek i lepienia bałwana dzieci. Myślę, że przyszła pora na wyprodukowanie trwałego śniegu zastępczego, by dzieci spokojnie mogły polepić te swoje bałwany i poustawiać je w różnych częściach miasta ku pokrzepieniu zimowych serc. Stoją w  Gdańsku lwy – dostojne i fotogeniczne, to dlaczego nie ma być wokół trochę artystycznie rozrzuconych bałwanów? Postuluję, niech będą.

Ale zaiskrzyło, a tak naprawdę roziskrzyły się miasto i domostwa. Gdańsk błyszczy królewskim traktem jak nigdy i  sztuczną choinką, w  Gdyni naturalne wielkie drzewo pięknie oświetlone. Są też choinki gminne, dzielnicowe i przydomowe. Wszystkie błyszczą. Oliwa i Park im. Mickiewicza (ciągle jeszcze) ma już drugi rok tłumy wielbicieli, dla których świetlistość zaklęta w tysiącach lampek jest wręcz przeżyciem mistycznym. Jest cudownie, nastrojowo. Mam wrażenie, że każde święta, niezależnie od wieku i  czasu, w  którym przyszło nam żyć, są szczególnym doświadczeniem. Choć ostatnio zaskoczyły mnie świąteczne rozważania moich studentów. Opowiadali o choince, prezentach, sianku pod obrusem, dwunastu potrawach, tradycyjnym jedzeniu: zupie grzybowej lub barszczu, rybach w  różnych postaciach, uszkach, wszelkiego rodzaju sałatkach, słodyczach od kutii do rogalików nadziewanych owocami i  o  kompocie z  suszu. Ale kilka osób wzruszyło ramionami i stwierdziło: – Rodzinna nuda, co roku to samo. – Marzę, by się zerwać i spiknąć ze znajomymi. Poczułam niepokój. Może w ich domach czegoś zabrakło w ten świąteczny czas, albo też chcieli zademonstrować młodzieńczy bunt i odciąć się od sentymentalnych wspomnień? W Wigilię zwierzęta powinny przemówić ludzkim głosem. Oj powinny. Niedawno jechałam przez wieś Bolesławowo na Kociewiu i w Zespole Szkół Rolniczych w Centrum Kształcenia Praktycznego, gdzie kształcą się też technicy weterynarze, zobaczyłam stado koszmarnie brudnych krów stojących w zimnym błocie i w wodzie powyżej nadpięcia, czyli krowich kolan. Widok był naprawdę przygnębiający. A  materiały promocyjno-reklamowe na internetowej stronie szkoły obwieszczają pełne samozadowolenie. Wspaniałe 250-hektarowe gospodarstwo pomocnicze pozwala uczyć się zawodu, oczywiście bardzo dobrze praktycznie. Tylko krów szkoda. Gdyby to były święte krowy egipskiej bogini Izydy, to one by im pokazały... Ale oczywiście są też zwierzaki, których obecność rozmiękcza serca gospodarzy. Zgodnie z tradycją około północy w Wigilię, przed pasterką koniecznie należy posłuchać zwierzęcej mowy. Jestem pewna, że moje koty jak zwykle będą narzekać, że mam dla nich za mało czasu. Ale obiecuję – wygłaskam je w te święta. A tak naprawdę myślę o wszystkich, którym los zabrał poczucie bezpieczeństwa i wtrącił ich w otchłanie. Myślę też o ludziach samotnych, chorych i żyjących z traumą sierpniowych nawałnic na Kaszubach. Ich domy w większości połatane, ale jeszcze zostało tyle do zrobienia. A nasze cudowne Bory Tucholskie poranione, sterczą kikutami. To pobojowisko, na którym natura udowodniła swą siłę. A my po raz kolejny przekonaliśmy się, jak bardzo jesteśmy bezradni wobec żywiołu. Więc na te święta, tajemnicze, piękne, i jednak cudownie pachnące domem, chcę Państwu zadedykować fragment mego ulubionego wiersza mistrza Ildefonsa Gałczyńskiego, niezrównanego poety nastroju, specjalisty od opisywania choinek. Wierszy o choinkach napisał kilka i każdy piękny. Mistrza Ildefonsa wycina się z podręczników szkolnych ze szkodą dla uczniów, ale jest nadzieja, że zawsze ten kto chce, dotrze do tekstów, pozna je i zapamięta. Właśnie Ojciec kiwa na Matkę że już wzeszła Gwiazda na niebie że czas się dzielić opłatkiem, więc wszyscy podchodzą do siebie i serca drżą uroczyście jak na drzewie przy liściach liście. Jest cicho. Choinka płonie. Na szczycie cherubin fruwa. Na oknach pelargonie Blask świeczek złotem zasnuwa, a z kąta z ust brata płynie kolęda na okarynie: Lulajże Jezuniu Moja perełko, Lulajże Jezuniu Me pieścidełko. Dobrych, szczęśliwych, zdrowych, pełnych domowego gwaru i miłości, naprawdę ciepłych i klimatycznych świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim Czytelnikom „Magazynu Pomorskiego”.