Zmiany, zmiany, zmiany…

Tomasz Bojar-Fijałkowski
Tomasz Bojar-Fijałkowski
dr hab. Tomasz Bojar-Fijałkowski
prof. ucz. Prorektor ds. Nauki i Jakości Kształcenia
Powiślańskiej Szkoły Wyższej

Felieton - dr hab. Tomasz Bojar-Fijałkowski prof. ucz. Prorektor ds. Nauki i Jakości Kształcenia Powiślańskiej Szkoły Wyższej

Zmiany, zmiany, zmiany…

Nie trzeba być greckim filozofem, takim dajmy na to Heraklitem z Efezu, żeby wiedzieć, że wszystko płynie, wciąż się zmienia. Znaczenie pantha rhei znają zarówno ekonomiści, jak i stolarze, kierowcy, ornitolodzy, księgowi oraz oczywiście prawnicy. Powtarzam studentom, że jednego mogą być pewni – prawo, jakiego uczą się dziś, już za chwilę będzie nieaktualne. Mają w tej kwestii pewność, uczyć trzeba się całe życie. Są może inne, stabilniejsze dziedziny wiedzy, gdzie wystarczy nauczyć się raz – zakuć, ale nie jest to prawo. 

Ostatnio zmian w naszym w życiu publicznym nie brakuje. Nowy prezydent, nowe oblicze rządu, które dla nas na Pomorzu ma jakże miłą, ale równolegle profesjonalną twarz pani minister zdrowia dr Jolanty Sobierańskiej-Grendy. Tempa nie zwalniają polityka międzynarodowa ani globalne ocieplenie. Jemu zawdzięczamy anomalie klimatyczne, które w tym roku przyniosły nam wyjątkowo kapryśne lato, jakby pomieszano pory roku. 

Narzekał nie będę, co chyba mało typowe dla nas Polaków, ale słońce odnalazłem dopiero w południowej Francji podczas wakacji z rodziną i przyjaciółmi. Zapytacie: jak tam było? Wspaniale, wszak to Francja i na wino ani na sery utyskiwać nie sposób. Na pogodę zresztą też nie. Udało się nawet odwiedzić położoną w Pirenejach Andorę – ostatni kraj z listy mikropaństw w Europie, do jakiego dotarłem. Na mapie kontynentu zostało mi jeszcze osiem krajów od odwiedzenia, choć w przypadku Białorusi to chyba się prędko nie wydarzy. Całe szczęście jest jeszcze wiele innych celów na mapie świata! Najbliższe już we wrześniu, zapewne kiedy Państwo w rękach trzymać będziecie nasz magazyn. Napiszę więc więcej, ale już po powrocie. 

Starym zwyczajem, podróżując samochodem przez Niemcy, słuchaliśmy tylko niemieckich piosenek, których jest nadspodziewanie dużo i niekoniecznie po niemiecku, choćby takich wykonawców jak Modern Talking, Sandra czy Fancy. Tak samo we Francji. Droga było długa, wszakże Francja jest spora, stąd umilaliśmy ją sobie rozmowami o goszczącym nas kraju i jego kulturze. Gdy śpiewał Aznavour, mieliśmy okazję wspomnieć o nim parę słów, a jak Joe Dassin – to też o „Babim lecie” (tytuł jednej z jego znanych piosenek brzmi „L’Été indien”), podobnie z Dalidą. O dziwo, wszyscy ci jednoznacznie kojarzeni z francuską piosenką artyści byli emigrantami. Aznavour urodził się wprawdzie we Francji, ale jako dziecko rodziny ormiańskiej, a jego oryginalne imię i nazwisko brzmi Szahnur Waghinak Aznawurian. Dassin był amerykańskim Żydem, Dalida – Włoszką wychowaną w Egipcie. 

Francuska kultura, sztuka i nauka są bogate właśnie dzięki tej różnorodności i wkładowi licznych przybyszy, że wspomnę choćby polskich poetów, naukowców czy malarzy. Jedyne czego im brak, to pierwszoligowi kompozytorzy porównywalni z niemieckimi gigantami – Bachem, Beethovenem, Wagnerem czy wywodzącymi się z tego samego kręgu kulturowego Mozartem i Straussem. Zapewne dlatego Francuzom tak zależy na przypisaniu sobie związków z Chopinem. Przynajmniej w tym jesteśmy zdecydowanie lepsi. Ale zmiany we Francji też obserwujemy z każdym rokiem, choćby w zakresie znajomości angielskiego i chęci posługiwania się nim. Jak pamiętają uważni czytelnicy, przed rokiem byliśmy latem w Paryżu podczas igrzysk olimpijskich. Wszak wszystko płynie, nie tylko wody Sekwany, Loary czy rzeki Gard, nad którą stoi monumentalny akweduktu Pont du Gard, u podnóża którego zlokalizowane jest przyjemne kąpielisko – polecam je szczególnie w gorący letni dzień.

Zmian nie zatrzymamy, możemy jedynie nauczyć się jakoś z nimi radzić. Ekonomiści twierdzą nawet, że zawsze są one jakąś nową szansą. Obiecałem w poprzednim felietonie zdradzić, skąd zainteresowanie córki Partycji nauką chińskiego. Tu też zaszły duże zmiany, bo Pati wyleciała na Tajwan, gdzie przez rok uczyć się będzie w lokalnej szkole, nie tylko tańca, ale właśnie mandaryńskiego. Do tego mieszka z tajwańską rodziną. Zmiana duża, szczególnie, że na ten czas jej pokój zajęła Marianna z meksykańskiego stanu Chiapas, która wprowadziła się do nas i rozpoczęła naukę w X LO w Gdańsku. Wszystko to za sprawą Rotary International i ich programu wymiany długoterminowej. Dziękujemy za tę możliwość!

Dla branży, w której nieprzerwanie działam od ponad dwudziestu lat, czyli szkolnictwa wyższego, każdy wrzesień i październik jest także okresem zmian, kończy się bowiem stary i zaczyna nowy rok akademicki. Z datą 1 października przychodzą nowe roczniki, czasem nowi wykładowcy, zaczynają obowiązywać zmienione siatki przedmiotów, dla wielu studentów rozpoczyna się wspaniała przygoda. Dla mnie tym razem o tyle większa, że Powiślańska Szkoła Wyższa zmienia się w Powiślańską Akademię Nauk Stosowanych, co jest naukowym awansem do wyższej ligi. To cieszy, szczególnie kiedy mówimy o szkole uznanej przez poczytny, branżowy ranking Perspektywy za najlepszą uczelnię zawodową w całej Polsce. 


Tyle zmian od poprzedniego numeru „Magazynu Pomorskiego”, a ile przed nami? Wszystkie, te ważne z gospodarki i te mniej, przyjdzie skwitować w kolejnym numerze „Magazynu Pomorskiego”. Trzymam kciuki za Państwa umiejętność radzenia sobie ze zmianami, a Wy trzymajcie swoje kciuki za mnie i moje zmiany!