Reset przed wakacjami

Alina Kietrys
Alina Kietrys
Dziennikarka, publicystka, nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Gdańskim

Felieton Aliny Kietrys


Reset przed wakacjami

Czasy mamy nad wyraz burzliwe. W polityce się kurzy od szybkich zmian i błyskawicznych ripost. Jeszcze coś się nie uleżało, ot choćby ustawa, a już się przy niej gmera i zmienia. W nauce i oświacie pod koniec roku też trwożliwe ruchy. Niby nic nowego, wiemy czego możemy się spodziewać, a człowiek wyjść ze zdziwienia nie potrafi, kiedy wylatuje kolejny „orzeł zmian”. W gospodarce, albo jak kto woli w ekonomii, inflacja trzyma się dobrze, choć próbuje nam się wmówić, że „właśnie aktualnie jest już niższa” (cytat rodem z NBP). Niestety, bardzo trudno to potwierdzić, kiedy robi się codzienne zakupy i sprawdza, ile teraz można nabyć dóbr konsumpcyjnych za tzw. stówkę. Ilość ciągle topnieje, szczególnie na rynkach owocowym, słodyczowym, rybnym i mlecznym. I wie to każda gospodyni domowa, nawet taka jak ja, która stara się nie za często robić zakupy. Sklepy to nie mój żywioł.

Wstrząsnęły mną zdarzenia szpitalne, śmierć kobiet, którym nie usuwano z brzucha martwego dziecka, bo „klauzula sumienia”? Czyja? System i prawo winne, lekarze winni, a może kobiety winne, bo zachciało im się dzieci? Nie mogę już tego słuchać. Tu nie wystarczy tupanie nogami, pora obudzić właśnie sumienia tych, którzy odpowiadają za kształtowanie osobowości ludzi w różnych zawodach. To się nie wzięło znikąd. Współodpowiedzialność korzeniami sięga głęboko. Ale jedno musi być poza dyskusją: jeśli nie chcesz pomagać cierpiącej kobiecie, jeśli nie chcesz leczyć i ratować życia, to się nie pchaj do zawodu, w którym składa się przysięgę Hipokratesa.

Najbliższa zawodowo i życiowo jest mi kultura. Ale i w niej też gorąco. Czerwcowe temperatury rozpalają umysły. Nadal mentalnie niektórzy genialni twórcy tkwią w stosunkach pańszczyźniano-feudalnych. Oczywiście głośno o panu reżyserze Krystianie Lupie, guru polskich scen od lat, a wszystko przez „technicznych” w teatrze w Genewie, którzy powiedzieli basta i zerwali przygotowania do premiery mimo niemałych kosztów tego przedsięwzięcia. A u nas – znaczy w regionie – sprawa teatralnego geniusza też ciągle niezałatwiona, bo nie ma mocnych na skuteczne rozwiązanie umowy z reżyserem, którego sposób pracy w „imię sztuki” pozwalał na zachowania jednoznacznie dwuznaczne. Jest Wielki, to najważniejsze. Warto Wielkim przypomnieć, że czasy zmieniły się zdecydowanie i wielkość też ma swoje granice. 

Nic nie wskazuje na to, że przygotowania do urlopów wietrzą głowę i robi się przed wyjazdem rachunek spraw niezałatwionych, które warto by wreszcie zakończyć. Tych ogonów mamy trochę i choć świat jest teraz bardziej otwarty komunikacyjnie, to ciągle krążą po korytarzach Szeptanki z Szeptuchami. Ale widać taka nasza natura.

Poruszyło mnie to, co od kilkunastu dni drąży środowisko satyryczno-dziennikarskie. Czy umiemy sobie wybaczać? Czy potrafimy spojrzeć na siebie bez wewnętrznego zacietrzewienia? W takich przepychankach między dwoma znanymi osobami z nazwiskami nerwowa atmosfera robi wiele złego. Rozumiem gesty lojalności wśród satyryków, bo programy emitowane na żywo mają swoje prawa i zasady. Wiadomo, że jak się coś chlapnie, nawet najgłupiej, to już poooszłooo i żyje własnym życiem. I potem, przy dzisiejszym sposobie prowadzenia życia publicznego, robi się żerowisko. Hejty są przejawem społecznego chamstwa, bo chamstwo rodzi się i utrwala w języku. Przyzwolenie na takie zachowania idą „z góry” i upowszechniane są w rożnych mediach. „Wzorce” mają to do siebie, że wnikają w nas niemal bezszelestnie. Ciągle należy uświadamiać, od przedszkola, a może nawet od żłobka, że agresja słowna zawsze się zemści, podobnie jak odpowiadanie tyłem (znaczy „dupą” jak mówiła Szymborska) na pytanie przez „najwyższego” marszałka naszej Najjaśniejszej. Druga osoba w państwie przez miesiące upowszechniała takie wzorce i co? I nic. Teraz raczy odpowiadać, pokazując twarz, tylko czy jest to twarz, którą człowiek po tym wszystkim chce oglądać.

Czy przed wakacjami powinno się wyrzucać z siebie nadmiar smutnych zdarzeń i obserwacji? Uważam, że nawet trzeba, żeby zresetować napięcia, które utrudniają nam życie. Namawiam Państwa do wewnętrznej szczerości, przejrzenia siebie i zastanowienia się, co z tymi „fantami”, które uzbieraliśmy przez ostatnie miesiące, należy zrobić. Najgorsza jest cenzura wobec własnego myślenia. Uporządkujmy siebie w sobie, bo czekają nas po powrocie z wakacji trudne doświadczenia i działania. Państwo to wiedzą równie dobrze jak ja. Nie dajmy się wciągać w gry bez przyszłości, zostawmy w sobie to, co dla nas najważniejsze. Jesień będzie wtedy łatwiejsza. Dobrego urlopu.

Alina Kietrys