Felietony
Nie powinno mnie już nic dziwić. I będzie teraz jak u większości piszących, czyli... a jednak coś mnie przymurowało! Otóż nauczyciel z Warszawy, bądź co bądź stolicy, przyjeżdża z młodzieżą trzynastoletnią do Gdańska i postanawia ich ukulturalnić. Wybiera więc spektakl w Teatrze Wybrzeże, jak sądzę na chybił trafił. I trafia w co? W sztukę Mariana Pankowskiego, autora co najmniej budzącego żywe emocja zarówno za życia, jak i po śmierci. Po II wojnie światowej, którą Pankowski cudem przeżył w kilku hitlerowskich obozach: od Auschwitz po Bergen-Belsen, osiadł na stałe w Brukseli i tam też pisał, budząc namiętne dyskusje swoją odwagą estetyczną i etyczną. Pankowskiego, niestety, zatarto i zapomniano, choć sporadycznie wydawano go w latach 80. np. w „Czytelniku”. Więc chwała teraz dyrektorowi Teatru Wybrzeże Adamowi Orzechowskiemu, że przypomniał pisarza-dramaturga tekstem trudnym, ale ważnym w oryginalnym i bardzo dobrym przedstawienie.
Od dawna obserwuję – najpierw ze zdziwieniem i niedowierzaniem, potem z rozbawieniem, wreszcie z irytacją – niektórych ludzi startujących w teleturniejach. Nie chodzi mi o te nie wymagające żadnej wiedzy ani umiejętności. W tych wymaga się tylko wskazania jednego z przedstawionych wariantów, typowego działania na chybił trafił. Jeśli są to trzy odpowiedzi, grający ma około 33 procent szans na wybranie poprawnego rozwiązania. W takiej konkurencji może wystartować dosłownie każdy i przy odrobinie fartu nawet wygrać jakąś nagrodę. Co innego, gdy chodzi o turnieje, w ramach których trzeba wykazać się jakąś wiedzą, nierzadko rozległą i imponującą. Wydawałoby się, że w tym przypadku będziemy mieli do czynienia z uczestnikami legitymującymi się ogromną wiedzą z różnych dziedzin, umiejętnością dochodzenie do trafnych wyborów oraz formowania właściwych wniosków. I często tak właśnie jest; możemy wówczas z podziwem i szacunkiem sekundować takim ludziom. Jednak również często patrzymy w ekran telewizora i nie możemy uwierzyć w to, co widzimy i słyszymy. Oto do teleturnieju zgłosił się ktoś, kto nie wie jak, nazywał się pierwszy król Polski. Inny amator łatwych korzyści stwierdził, że Nobel był napastnikiem Ajaxu, a jeszcze inny stanowczo oznajmił, że wariant to człowiek chory umysłowo.