POWRÓT/WSTECZ
Podniesione wprost z bruku

 

Kiedy słyszymy teksty niektórych piosenek disco polo, ale także świetnego utworu „U cioci na imieninach” wykonywanego przez Muńka Staszczyka, raczej nie zastanawiamy się nad wielowiekową tradycją podobnej twórczości. A przecież klimat „imienin u cioci” odnajdujemy na przykład w piosence ulicznej z okresu międzywojnia „Zabawa u maglarki”:
Proszę państwa, raz na tydzień jest zabawa,
Taka bycza, taka klawa!
Już od rana się ferajna u nas zbiera.
Idzie gaz jak cholera.
Przyszedł pan Antoni Łysek,
Co miał gębę jak półmisek.
Wszyscy go tam dobrze znają
Wraz z nim śpiewają tak:
Dziś jest zabawa u maglarki –
Są frajery i kucharki.
Już goście dzielą się na parki,
A harmonia z biglem rżnie.

 

Takie klimaty były, są i będą. Przez całe stulecia nie brakowało ludowych twórców, można by rzec – literackich Nikiforów, piszących proste teksty dla zwykłych ludzi i o ludzkich sprawach. Ale nie tylko. W 1818 roku księżna Izabela Czartoryska, powodowana troską i potrzebą dostarczenia ludowi strawy duchowej popełniła książeczkę pt. „Pielgrzym w Dobromilu”, w której czytamy:
My pod dobrym żyjąc panem,
Czy nad Wisłą, czy nad Sanem
Z bożą łaską w każdej dobie
Najszczęśliwiej żyjem sobie!

 

Dla nas z wiosną zboże wschodzi,
Dla nas jesień owoc rodzi;
O nas w zimie czy li w lecie,
Pan nasz dobry myśli przecie!

 

Trosk bogaczów my nie znamy,
Znosząc pracę szczęście mamy.
Niech się wielki świat przewraca,
Z nami zdrowie, radość, praca.


To niezwykle budujący obraz świata pełnego poczciwych kmiotków i ludzkich panów. Czyż jednak nie brzmi on jakoś dziwnie znajomo? O tym jednak niech już każdy sam przesądzi.

 

W świecie bez radia i telewizji tematy nurtujące zwykłych ludzi i przepowiadające nadejście strasznych wydarzeń, szczególnie z udziałem wieszczki Sybilli, wędrowały z wydawnictwami kramarskimi. Tak jak „Wielka przepowiednia Królowej Sybilli o wojnie i końcu świata”. Oto kilka charakterystycznych zwrotek:
Posłuchajże wierny ludu,
Oczyść duszę z grzechu brudu,
Bo nastaną ciężkie lata
I nadejdzie koniec świata.
Sybilja mówi nam święta:
Żyć będziemy jak zwierzęta,
O Bogu też zapomnimy,
Swoje dusze potępimy.
Szatan duszę opanuje
I królestwo nam zrujnuje.
Będziem płakać, lamentować –
Bóg nie raczy nam darować.(…)
Matka włosy powydziera,
Że syn ranny jej umiera.
Tu znów mąż w krwi zbroczony
Szukać będzie swojej żony.

 

I tak dalej, i tak po kolei jeszcze wiele zwrotek. Wielkie ludowe wizjonerstwo pełne potępienia i udzielającego się słuchaczom (lub czytelnikom – w zależności od rodzaju przekazu) strachu. A teraz przykład bardzo konkretny, jakby wzięty wprost z dziennika telewizyjnego zazwyczaj pełnego wydarzeń o charakterze kryminalnym. To „Prawdziwa opowieść o wnukach, którzy zamordowali dziadka i babcię” z 1927 roku:
Proszę posłuchać jak rzecz się miała,
Jak wnuczka dziadka na śmierć zwabiała.
Jednak staruszek nie przeczuł tego
I wszedł do domu niegodziwego.
Ona już cała szałem przejdziona,
Krzykła na męża jak polna wrona:
No, wychodź Jaśku, spod pieca tego,
Aby ugodzić silnie starego!
On rozwścieczony żony kaprysem
I stał się naraz strasznym tygrysem,
I chciwie wietrzył na krew starego,
Aby już posiąść majątek jego…

 

Prawda, że też brzmi znajomo? Ciągle dowiadujemy się z mediów o podobnych przypadkach, tyle że opowiedzianych nieco odmiennym językiem.

 

Dosyć jednak ponurych opowieści. W okresie dwudziestolecia międzywojennego napisano i wyśpiewano wiele utworów popularnych zarówno w wyższych sferach, jak i na ulicy. One wprawdzie miały swoich autorów, ale charakterem przypominały pieśni uliczne. Któż nie znał wtedy (a i dzisiaj) takich przebojów, jak:
Kochane baby, ach te baby!
Człek by je łyżkami jadł!
Tęgi chłop, co lekko w ręku łamie sztaby
Względem baby jest jak dziecko słaby.
Albo:
Ada, to nie wypada!
Tak być nie może, trudna rada!
Na widok wszystkich fantastycznych psot
Aż oblewa zimny pot!

 

Bardzo prościutkie teksty, melodie wpadające w ucho – i popularne jak dzisiejsze disco polo. Znali i śpiewali je dosłownie wszyscy. Jednak w tych samych latach na ulicach rozbrzmiewały również piosenki z tekstami nieznanych autorów, czasem bardziej frywolne, jak „Moje dziewczątko”:
Moje dziewczątko ma coś, ach coś,
O czym powiadam, daj mi, ach daj,
Bo twoje małe, słodziutkie coś
To jest mój raj – mój raj – mój raj!
Nie mówię śmiesznie, że ona jedna
Na całym świecie, owe coś ma,
Bo ma je każda na wsi i w mieście
O ma je tamta i ta i ta…!
Wszelako skąpa ma je dla siebie,
A zaś rozrzutna każdemu da,
Dlatego chwalę moją dzieweczkę,
Że ona tylko dla mnie to ma.
A owo coś, to mojej lubej
Usteczka słodkie jak ulepek –
A ten, co myślał coś innego
Ten nie ma wszystkich pięciu klepek.

 

Wielką popularnością u niezbyt wymagającej klienteli cieszyły się również wszelkie wydawnictwa dotyczące magii, cudownych sposobów załatwiania trudnych spraw, czy też rozumienia znaków tajemnych. A oto kilka przykładów, jak sobie radzić, wybranych z takich „poradników”:
Kurcz żołądka


Przy ubywającym księżycu pij wczas rano o świcie, bez obrzydzenia po trochu własnej uryny i powtarzaj to przez kilka dni.
Pewne znaki ciężarności
Mężczyzna niech zważa na zachowanie się niewiasty po spółkowaniu. Ziewa ona – natenczas znak, że została zapłodnioną, jeśli kicha, to nie jest zapłodniona.
Żonę wypróbować
Gdy podejrzewasz żonę, że ci nie jest wierną, to napisz w nowe gliniane naczynie nadane niżej słowa trzonkiem izotopowym w ziemi ze słoną wodą pomieszanej. Niech to się stanie po zachodzie słońca, obmyj potem winem i daj jej wypić. Gdy żona jest uczciwa, to jej nie zaszkodzi. W przeciwnym razie przez całe życie zostanie nędzną kobietą. „Adonay, usiądź do klątwy i przekleństwa pomiędzy cały naród! Tak jak ty mnie splamiłaś, niech Adonay każe twym biodrom zginąć i twemu brzuchowi nadąć się i ten przeklęty trunek niech wejdzie w twoje ciało, aby ci brzuch spuchł, a biodra ci znikły. Amen!


Silnym być bardzo
Zakop do mrowiska w czasie przybywającego księżyca flaszkę dobrego czerwonego wina i zostaw tam ją cały rok. Po upływie tego czasu wykop ją znowu i co poranku wypijaj z niej po kilka kropli.

 

Aby pozostać w klimacie z mocnym przymrużeniem oka sięgnijmy po równie popularne i liczne senniki objaśniające znaczenie snów, tłumaczące rozmaite senne figury i zdarzenia. Skupimy się na przykładach zabawnych, śmiesznych i absurdalnych zaczerpniętych z  „Nowego syntetycznego sennika arabskiego, egipskiego i chaldejskiego z planetami” (za „Papierowym bandytą” Janusza Dunina, Wydawnictwo Łódzkie). Oto kilka próbek:
Adwokat – zawikłane kłopoty
Balkon – interes ci się podniesie w górę
Byk – bliskie wesele
Ciotka – zwady familijne
Doić krowę – odziedziczysz wielki majątek
Dostać w twarz – czeka cię wielki honor
Flaga – niebezpieczeństwo w tłumie
Flasza – wesołość
Gacie – kłótnia z żoną
Gnój widzieć – pieniądze
Gołym być – posadę otrzymasz
Grób kopać – dobre ożenienie
Indyk – kłótnia z sąsiadem
Kalafiory – honory bez zysku
Kanapa – towarzystwo starych plotkarek
Komin – wstyd wskutek rozpusty
Mundur – długa niedola
Nagiego widzieć – bogactwo
Osa – miłość starej panny
Pończochy zdejmować – otrzymanie pieniędzy
Rura – głupi człowiek
Salceson – odwiedziny starego przyjaciela
Szewc – zabawa przy kieliszku
Szwagier – fałszywy przyjaciel
Topola – narzeczona piękna lecz uboga
Wąż – złośliwość ludzka lub zdrada kobiety
Wesz – dostojna i wpływowa znajomość
Zadek goły widzieć – zwada, kłótnia
Ząb stracić – śmierć krewnego

 

Po przykładach zabawnych pora na piosenkę, można by rzec, socjologiczną, odnoszącą się do dokonujących się w kraju zjawisk społecznych. Mogłaby ona stać się punktem wyjścia do napisania scenariusza jednego z odcinków telewizyjnego serialu „Słoiki”, opisującego losy mieszkańców i mieszkanek wsi przybywających do dużego miasta w poszukiwaniu lepszej przyszłości:
Przyjechał Wojtek do Łodzi, chciał grać rolę pana
I dostał się do fabryki, już chodzi od rana,
I już nie jest chłopem prostym! Pije kawę czasem,
Wąsy smaruje pokostem, włosy koperkwasem.
Ojciec tu, matka tam,
Przyjedzta do Łodzi,
Tu se obacyta tramwaj,
Co bez koni chodzi…

 

Twórczość ludowa, przeboje brukowe bywają lepsze i gorsze, ambitniejsze i zdecydowanie grafomańskie. Ale są. Ktoś zapytał himalaisty dlaczego ryzykuje życie wchodząc na niebezpieczne szczyty. Ten odpowiedział: bo są. Także my zaglądamy do dziełek nieznanych najczęściej twórców. A dlaczego? Bo są i należą do masowej, ale przecież kultury…

Zbigniew Żukowski

POWRÓT/WSTECZ